piątek, 24 grudnia 2010

znów Was zaniedbałam :(

Przepraszam, ale przez to zamieszanie w szkole, spowodowane moją nieobecnością przez półtora tygodnia zabierało mi cały czas. Nadrabianie, pisanie sprawdzianów, poprawianie ocen. Na szczęście to już wszystko za mną. Teraz mamy święta. Wczoraj byłam bardzo, ale to bardzo negatywnie nastawiona. Nie wiem czemu. Może dlatego, że wczorajszy dzień był jakiś pechowy. Zepsułam rodzicom szafkę, wywróciłam się 4 razy na lodzie, zauważyłam, że mam zepsute łóżko i stłukłam mamie jej pół metrowego anioła... Może dlatego, że dowiedziałam się, że nie zobaczę się z D. Nie wiem nie wiem nie wiem. Dziś jest już lepiej. Lubię to całe zamieszanie, układanie prezentów i lubię porządek panujący w moim pokoju, który pojawia się tylko na święta. Jednak z drugiej strony... To udawanie szczęśliwej rodziny, sztuczne uśmiechy, dzielenie się opłatkiem... Nigdy nie wiem co mam mojej wspaniałej rodzinie życzyć. Nie umiem składać życzeń, a poza tym nie lubię tego. Nie czuję się dobrze podczas takich rodzinnych spędów. Jakoś tak nieswojo... Mimo to cieszę się, że dziś Wigilia. Nacieszę się lenistwem, pysznym jedzeniem i prezentami. Szkoda tylko, że wszystko co dobre szybko się kończy : ( co do kończenia... Nie mam planów na Sylwestra. NADAL. Skończy się na "Sylwestrze z Polsatem" w towarzystwie D, ale to też nie będzie takie złe : D. Poza tym u mnie wszystko dobrze, mam zagrożonko z chemii, ale to dlatego, że nie pisałam sprawdzianów, ale już to zrobiłam i teraz czekam na oceny. Wszystko jakoś tam leci. Raz lepiej, raz gorzej, ale nie jest tragicznie ; ). Na koniec chciałabym życzyć Wam wszystkiego najlepszego z okazji 2010 urodzin Jezusa ;**

sobota, 4 grudnia 2010

`kto nie ryzykuje, ten ryzykuje dwa razy`

Te słowa usłyszałam od Aleksandry jakiś rok temu. Kiedy przeżywałam największe rozterki i załamania. Kiedy naprawdę nie wiedziałam co ze sobą zrobić. I zaryzykowałam. Otworzyłam się. Powiedziałam co czuję. Myślałam, że to nic nie wniesie, że pogorszy sytuacje... I na początku wydawało mi się, że nic to nie zmieniło. Było tak samo. Po jakimś czasie jednak coś drgnęło. Zaczęło się zmieniać. Zaczęło się układać. Zaczęło się spełniać moje marzenie. Teraz wiem, że warto czekać. Wiem, że jeśli czegoś się bardzo bardzo chce, to nigdy nie należy się poddawać. Trzeba walczyć o każde swoje marzenie (choć ostatnio moje marzenia coraz częściej dotyczą tego żeby autobus przyjechał na czas, ale to taka petit digression). Szczerze? Nie wiem co się ze mną dzieje. Źle się czuję od paru dni, większość osób mnie denerwuje, od początku dnia boli mnie głowa... Powoli zatracam się w tym całym szaleństwie, w tej pogoni za wszystkim. Nie, zatracam to złe słowo, bo się nie zatracam. Odchodzę od niej, izoluję się od wszystkiego i wszystkich. Najlepiej by było dla mnie jakbym mogła całe dnie spędzać w łóżku z Dawidem oglądając filmy, grając w Buzza czy po prostu przytulając się do siebie. Mam dość tego zimna, wiecznego niezadowolenia ze mnie, tego wyścigu z czasem. No bo ostatnio moje życie tak wygląda. Jeden wielki bieg. Byleby zdążyć tam, byleby nauczyć się do tej godziny itd. Mam tego dość. Chcę już przerwę świąteczną. Chcę odpocząć od szkoły, polenić się trochę, wstawać o 10. Czuję się jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię do życia...

niedziela, 28 listopada 2010

przepraszam : (





[zdjęcia: wspomnienia z balu gimnazjalnego]
Bardzo Was wszystkich przepraszam za tą ciszę z mojej strony. Nie wiem czemu się nie odzywałam, bo było o czym, był czas. No ale już wracam i zabieram się do pisania. Od dziś mam 16 lat. Czy ja coś osiągnęłam przez całe swoje życie? Zawsze byłam dobrą uczennicą, córką też byłam dobrą, mimo że ostatnio sprawiam trochę problemów. Przez większość życia byłam przykładem do pokazywania małym dzieciom jak mają wyglądać i zachowywać się w przyszłości, ale czy coś osiągnęłam? Na pewno pełnię szczęścia. Mam wspaniałego chłopaka, wspaniałą rodzinę, przyjaciół i znajomych. Niczego mi nie brakuje. Jestem zdrowa, ambitna, jestem w jednej z lepszych szkół średnich w Gdańsku. Mogę powiedzieć o sobie, że jestem szczęśliwa. Czy przez 16 lat spełniły się jakieś moje marzenia? Wiele. Jestem kochana, byłam w Anglii, mam aparat, jestem w szkole o której marzyłam. Co się we mnie zmieniło od zeszłego roku? Na pewno spojrzenie na siebie i świat mnie otaczający. Dzięki temu, że mam mojego D., zaczęłam doceniać nawet drobne szczegóły. Dzięki niemu osiągnęłam tą pełnię szczęścia. Zaczęłam w siebie wierzyć, mam o wiele mniej kompleksów. Gdybyście przeczytali mój wpis z zeszłego roku z tego dnia zobaczylibyście ogromny kontrast między tym co pisałam wtedy, a piszę teraz. Zmieniłam się. To fakt. I za tą zmianą też stoi D, stoi za nią Ola, która wierzy we mnie bardziej niż ja sama i stoi za nią też Biesia, która mimo że jest lapsem i sądzi o mnie to samo to gdy zaczynam mówić jaka jestem beznadziejna podbudowuje mnie swoim `dobrze?!` i `pojebana jesteś` itp itd. Chciałabym też bardzo, ale to bardzo podziękować Amandzi, która kocha mnie i zawsze mówiła mi jaka jestem wspaniała. Tym osobą zawdzięczam to, że w końcu w siebie uwierzyłam, że poczułam tą siłę, która we mnie siedzi. Wierzę, że wszystkie moje marzenia się spełnią, a szczególnie to, które pomyślę gdy będę zdmuchiwać świeczki.

środa, 17 listopada 2010

kolejny męczący tydzień.





Niby sprawdzianów brak, niby nie trzeba się jakoś specjalnie uczyć, a ja opadam z sił. To liceum mnie wykończy. Przy okazji zbankrutuję. NIGDY NIE WYDAWAŁAM TYLE NA JEDZENIE! Mimo tego ogólnie panującego zmęczenia i przybicia pogodą (jak ja kocham gdy cały dzień jest szaro, buro i pada...) cieszę się, że już nie jestem w gimnazjum. Moja teraźniejsza szkoła wydaje mi się o wiele bardziej atrakcyjna, mało kto tu żyje cudzym życiem. Czego niestety nie mogłam powiedzieć o ludziach w mojej byłej szkole. Wiadomo, że to jest inaczej, kiedy wszyscy są z jednej dzielnicy, wszyscy wszystkich znają. Jednak nie potrafię być aż tak wyrozumiała, mimo że sama uwielbiam od czasu do czasu poplotkować, dla wtrącania się w nieswoje sprawy. Tak jak jest teraz bardzo mi się podoba. Ostatnio oglądałam Gęsią skórkę (znów mnie na wspomnienia wzięło) i czasami myślę, że chciałabym mieć takiego pilota jak w pierwszym odcinku tego serialu mojego dzieciństwa. Pilot ten zatrzymywał wszystko i wszystkich naokoło Ciebie. Przydałby się. Na parę dodatkowych godzin snu, oglądania disney channel czy wtulania się w mojego wspaniałego chłopaka.

środa, 10 listopada 2010

staję się dziwolągiem, ale to nie szkodzi.



Staję się dziwolągiem i zaczynam siebie akceptować. I teraz czekam na wszechobecne ŁAŁ! Zawsze byłam zakompleksiona, ZAWSZE, ale ostatnio zauważyłam, że patrząc w lustro już nie mówię sobie `fuuuj brzydal!`. Nic mi we mnie nie przeszkadza, no dobra może trochę, ale to nie jest tak jak kiedyś. To chyba duża zasługa mojego kochanego ;*. Świadomość, że on mnie kocha taką jaką jestem. Pomaga i to bardzo. A dlaczego sądzę, że staję się dziwolągiem? Odcinam się od ludzi. Strasznie mnie denerwują, szczególnie Ci z którymi spędzam połowę dnia = klasa. Nie mówię, że wszyscy. Jest parę osób w 1B, które tylko się odezwą, a już mam ochotę je zatłuc. Nie chcę nikogo urazić, a jeśli nawet to trudno. Ale o szkole już koniec. MAMY WOLNE! MAMY CZTERY DNI WOLNEGO! Lenistwo, lenistwo, lenistwo! Mam nadzieję, że w doborowym towarzystwie. Szkoła wysysa ze mnie całą energię do życia. Wracam do domu i nie mam na nic siły. Spać spać spać i tylko tyle w mojej głowie. Nie mam siły i chęci do nauki. I odbija to się jak się odbija, ale miał już być koniec... Tylko się jeszcze pochwalę. 4+ ZE SPRAWDZIANU Z MATMY !!!!!!!!!

sobota, 6 listopada 2010

zdycham, umieram.








Opadam z sił. Szkoła mnie wykańcza. Biologia szczególnie. Samorząd też wymaga od mnie wiele czasu, a nie samą szkołą człowiek żyje. Zaczynam powoli wariować. Mam za dużo na głowie. I ta głowa już zaczyna pękać. Oprócz szkoły dochodzą inne zmartwienia i pierdoły, którymi nie powinnam się przejmować, a to robię. Potrzebuję paru dni świętego spokoju. Słodkiego lenistwa, najlepiej w towarzystwie Dawida. Weekend to zdecydowanie za mało. Nawet ten czterodniowy, który czeka mnie w przyszłym tygodniu. Ten tydzień był tak trochę wyjęty z dupy. Poniedziałek wolne, wtorek zakręcony, byłam na dwóch lekcjach, bo samorząd, bo halloween, środa wolne. W czwartek i piątek naprawdę nie myślałam. Naprawdę nie byłam w stanie nauczyć się czegokolwiek. Może chcę się tylko usprawiedliwić... Siebie i swoje lenistwo. No i pałę z biologii... Nieważne. Zdać, chyba zdam, a kto by się w humanie biologią przejmował. Czasami myślę, że sama siebie skazałam na brak przyszłości. Sama sobie niszczę marzenia wnioskami, że studiowanie dziennikarstwa nie ma sensu. Nie wiem co ja będę robić po tym humanie. Nie wiem, nie mam pojęcia, ale na nic innego się nie nadaję. W sumie tu też zbytnio nie wiem co robię. Zaczynam sobie uświadamiać, że nie wiem czego chcę od życia...

niedziela, 31 października 2010

bleeeeee







Tegoroczna Turcja. Wspomnienia z moich najgorszych wakacji. Najgorszych, bo każdy dzień bez Dawida jest okropny, a dziś budząc się z myślą, że go nie zobaczę od razu miałam gorszy humor. Tak jest zawsze. Jak rano wstaje do szkoły i wiem, że dziś będę jechała sama - mam gorszy humor. Naprawdę nie umiem bez niego żyć... I teraz wytrwać do poniedziałkowego wieczoru... Zastanawiałam się ostatnio nad swoją przyszłością. Nie wiem czy jest sens pchać się w to dziennikarstwo. Ostatnio pisałam o walce o marzenia, ale przecież na studiach będą uczyć schematów... To może ograniczać... A poza tym większość dziennikarzy jest z wykształcenia weterynarzami. Nie, to nie oznacza, że pójdę na weterynarie, ale już nie wiem co ze sobą zrobić. Może tłumacz? Może radca prawny? Wiem, że mam jeszcze czas, ale w moim życiu zazwyczaj wszystko mam zaplanowane. Mimo, że zdarzają się niespodzianki, nie zawsze miłe, ale często też takie, nigdy nie wpływają one zbytnio na moje plany co do przyszłości. Wiedziałam, że przyjdzie liceum i przyjdzie zwątpienie w to co planowałam. Tak było z wyborem szkoły. Przyszła trzecia gim. i ja już nie byłam taka pewna czy chcę iść do 5LO. No i skończyło się jak się skończyło. Jestem w cudownym 2LO i uczniom trzecich klas gimnazjum mówię; Zakochaj się w dwójce! tak jak zrobiłam to ja i ani trochę nie żałuję : d

sobota, 30 października 2010

znów mnie łapią wspomnienia.










Tym razem te niemiłe. Nie przypadła mi do gustu zbytnio moja grecka majówka. Liczyłam tylko dni do powrotu. A wracać było warto, bo czekała na mnie wycieczka do Wiednia (miliard serduszek). Od wczoraj znów zaczęłam się trochę sypać na kawałki, ale mam kogoś, kto zlepia mnie do całości. Tą osobą jest mój wspaniały chłopak. Tak. Mogę to otwarcie powiedzieć. Jestem szczęśliwa. Najszczęśliwsza na świecie. I niech już tak zostanie. Poza tym zaczęłam się zastanawiać nad swoimi marzeniami. Warto je zrealizować. Warto mieć tą satysfakcję, że osiągnęło się to, co chciało się osiągnąć. Dlatego aparat znów staje się moim przyjacielem. Nieodstępującym mnie na krok przyjacielem. Sprawdzić się będę miała okazję już we wtorek. W moim ukochanym 2 LO mamy halloween, a ja jako fotograf z ramienia samorządu (milion serduszek) będę robić zdjęcia. Jeszcze się nikomu tym nie chwaliłam, ale i na to przyjdzie czas. A teraz czas na mnie. Rodziców nie ma, więc trzeba posprzątać...

poniedziałek, 25 października 2010

Ł A Ł!






Nie wiem co mnie naszło, że po pół roku chcę tu wrócić. Może stwierdziłam, że powinnam się podzielić tym, że od siedmiu miesięcy jestem w końcu szczęśliwa jak nigdy wcześniej? Nie wiem co mnie tchnęło, naprawdę. Nie muszę wyrzucać z siebie negatywnych emocji, co zazwyczaj tu robiłam. Gdyby nie to, że jest zimno i muszę chodzić do szkoły to byłoby idealnie. Zdziwiło mnie to, że jak powiedziałam tacie, że nie chce mi się iść do szkoły, powiedział że mogę nie iść. Pójdę chyba zapytać się czy aby na pewno. Z chęcią zamiast do szkoły poszłabym na mecz Dawida. Nie umiem nic na francuski ani na angielski i nie mam pracy domowej na historię. Trochę mnie zszokowało to, że nie pojawiła się tu żadna wiadomość o moich beznadziejnych wakacjach i o tym, że dostałam się do wspaniałego 2LO. I nadal się zastanawiam skąd ten nagły zapał do blogowania... Może dlatego, że naszło mnie na wspomnienia (co widać na zamieszczonych zdjęciach), a może powinny pojawić się tu też miłe słowa? Może nie powinno być tu samych złych wspomnień? Nie mam pojęcia. I mam nadzieję, że to nie jest taki mój jednodniowy zapał tylko regularnie się coś tu pojawi.

wtorek, 13 kwietnia 2010

`everything good in life is either illegal, immoral, or fattening. `

Ostatnimi wszystko co uważam za dobre (dobre dla mnie :D), jest mało moralne. Gdyby moja mama wiedziała o połowie rzeczy, nie wyszłabym z domu do końca życia : o. Chyba przechodzi mi okres na mówienie jej o wszystkim. I tak wie dużo. I mimo tego, że trochę faktów jest przemilczanych, uważam że mam z nią dobrą relacje... Poza tym ja wiem o paru rzeczach, o których ona raczej nie ma zamiaru mi powiedzieć, więc i ona może ma jakąś świadomość o tym co ja ostatnimi czasy wyprawiam, a może raczej o tym czego nie robię. Dziś pierwszy raz od paru tygodni zrobiłam wszystkie lekcje, zrobiłam test [14 DNI DO EGZAMINÓW : o, 17 dni do Grecji, 27 do Wiednia ] i przeczytałam temat do przodu z geografii [:OOOOO]. Muszę się teraz wykazać, bo do mojej 2 do rekrutacji biorą geografię ;f. Jutro też muszę się postarać normalnie chodzić [love U Dawcio.; *], bo nieźle mnie stopa boli i nieźle mi spuchła. Jak zwykle w mojej wspaniałej rodzinie, moje kalectwo jest powodem do śmiechu [Was też kocham]. Wszystko to jest powodem złego humoru, ale wiem że jutro mój nastrój się zmieni. Cieszę się, że to pewne, cieszę się że póki co w miarę się ułożyło. Nadal jestem pełna obaw co do tego. Wiem, że po moim szczękościsku [wspaniała mina zarezerwowana dla mnie i Aleksandry :D] tego nie widać, ale tak jest... W jakimś stopniu moje marzenie się spełnia. Teraz nowym są moje buty, które mama uważa za okropne i nie chce ich kupić :(

niedziela, 4 kwietnia 2010

łoł łoł łoł.

Ostatnio byłam tu przed rekolekcjami, a w rekolekcje się działo! Ja i mój talent do niszczenia wszystkiego spaliliśmy Dawidowi dywan, dzień później dobre vixowanie. Przy okazji bardzo dużo znaczące dla mnie rozmowy (z tego miejsca pozdrawiam Monikę ; d) i zdarzenia. Od tych rekolekcji wszystko jest w miarę okey. Chciałabym żeby było inaczej, ale to już po testach. Po testach będzie wszechobecny chill! Pierwszy tydzień maja = Grecja, drugi = Wiedeń . Wiedeń na który czekam i na który cieszę się jak jasna cholera! Mimo obiekcji mojej mamy i wszystkich moich znajomych, mimo tego tłuczenia się pociągiem (hmm w sumie to nie będzie takie złe ; d), mimo gadania rodziców ile to oni muszą na mnie wydać. Chcę do tego Wiednia! Jak dla mnie już może być 10 maj. Póki co chcę najbliższy piątek. Zakuuupy! O ile się wszystko uda to będę dresiarzem! Chciałabym żeby wszystko było tak proste jak załatwienie sobie dresu do adasia... Ostatnio zaczęło się układać, ale to wszystko jest zbyt piękne. Za bardzo boję się to wszystko stracić... Czaruś mi mówi, że powinnam się cieszyć, że teraz na pewno nie jest najlepiej, że może być lepiej. Ale czy na pewno? Czekałam na to wszystko tyle czasu, że wydaje mi się to nierealne...

środa, 10 marca 2010

bleh.

Myślałam o tylu rzeczach, o których mogłabym tu napisać, ale jak przyszło co do czego to i tak o niczym nie pamiętam. Hm może przede wszystkim moje wahania nastrojów. Niestety wiem od czego to zależy. Hm może bardziej stety? Zresztą póki co za dnia mam super humor, a wieczorami przychodzi załamanie. Tzn. nie zawsze jest dokładnie tak. Dziś byłam super mega hiper wkurzona na p. Lenie i biologię. Chyba jednak skreślę 8LO z mojej listy szkół, które biorę pod uwagę. Nie chcę tego liceum, nie chcę rozstawać się z moimi przyjaciółmi i znajomymi. Z jednej strony cieszę się, że nie będę więcej oglądać niektórych twarzy, ale brak codziennego kontaktu z poszczególnymi osobami mnie dobija. Wiem, że w liceum poznam nowych znajomych, ale mam nadzieję, że nadal będę miała czas dla tej garstki, na której naprawdę mi zależy. Liczę też na to, że znajdę czas dla TURYSTÓW, bo Amolków też mi będzie brakować. Jak już jesteśmy przy kończeniu szkoły, mogę ogłosić dzień mojej klęski = 2.06.2010 = BAL TRZECICH KLAS. Ale będzie wesoło. Zapewne zabiję się na obcasach. Ostatnio tatuś kupił mi śliczne buty, ale ten 10cm obcas jest trochę ponad moje możliwości. Oprócz wysokości obcasów przerasta mnie też szkoła, dlatego od paru dni mam ochotę na porządny chill. Dobrze, że są rekolekcje. Uskutecznimy coś, rozkręcimy vixę do disco dancer'a i będziemy mieli totalnie wylane na księdza, który mówi, że będzie widział, jak kogoś nie będzie. Tsa a świnki latają. Już kolejny raz zauważyłam, że to jest riposta na wszystko. Tak samo jak wytłumaczeniem wszelakich problemów jest to, że komuś stary wbijał do wanny albo to że ktoś ma na bani. Ja, zdecydowanie, mam bardzo, ale to bardzo na bani.

poniedziałek, 1 marca 2010

`he is everything U want, he is everything U need`

Pierwszy męczący dzień w szkole za mną. W sumie nie byłby taki męczący, gdyby nie to że ledwo zaliczyłam pracę klasową z mojej ukochanej fizyki. Usprawiedliwiam się tym, że do rekrutacji nie będzie mi fizyka potrzebna. No właśnie. Już coraz bliżej testów, całego zamieszania z wyborem szkoły.. A ja nadal nie wiem czy jest sens pchać się w realizowanie marzeń, co skończy się pewnie tak, że będę za słaba i żadna gazeta etc. mnie nie będzie chciała. Łatwo panu Czerepukowi mówić żebym uwierzyła w siebie. Jestem dzieckiem przypadku z przypadku. Nic nigdy w moim życiu nie dzieje się tak jakbym oczekiwała. Czasami wychodzi to na dobre, czasami na złe. Zazwyczaj splot wydarzeń zaskakuje mnie samą. Kiedy już myślę, że coś mi się uda, okazuje się to jedną wielką klapą. Chyba mimo wszystko i tak lubię moje życie. Życie największej fajtłapy. Życie zakompleksionego pączka. Życie rozpieszczonego dziecka. Powinnam zacząć coś robić. Coś w związku z egzaminami. Coś w związku z samą sobą. Na moje nieszczęście mi się nie chce.

wtorek, 23 lutego 2010

same wątpliwości.

Do tego, żeby uprawiać dziennikarstwo, przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem. Źli ludzie nie mogą być dobrymi dziennikarzami. Jedynie dobry usiłuje zrozumieć innych, ich intencje, ich wiarę, ich zainteresowania, ich trudności, ich tragedie.
Nie jestem dobrym człowiekiem. Jestem raczej nieczuła na zło. Jestem egoistką, dla której liczą się tylko własne uczucia. Może nie zupełnie, ale zazwyczaj tak jest. Czy w takim razie jest sens pchania się do humana, a później walki o miejsce na dziennikarstwie? W niczym innym się nie widzę. Wizja dziennikarstwa jest ze mną już trzeci rok. To była taka jedna z nielicznych, niezmiennych części mojego życia. Ale teraz już sama nie wiem.. Czy jestem wystarczająco dobra? Czy w ogóle jest jakiś sens tej pogoni za marzeniami? Ostatnio odstawiłam to wszystko na bok. Szkołę, wyścig szczurów, jakiekolwiek ambicje. Żyłam chwilą. Nie żałuję, ale wiem że muszę to zmienić. Że trzeba znowu się starać, uczyć. Nie wiem czy mam tyle sił aby dalej pędzić do tego spełnienia. Bo czy to nie jest bez sensu? Skończę gimnazjum, skończę liceum, powiedzmy że dostanę się na dziennikarstwo i co dalej? Gazeta, telewizja? A co jak okażę się beztalenciem? W sumie to ja nim jestem. Nie wyróżniam się w niczym. Jestem szarym przeciętniakiem.

środa, 17 lutego 2010

`Kiedy umierasz wszyscy Cię kochają`

Ferie póki co bardzo mi się podobają. Trochę odbiegło to wszystko od ogólnych zamierzeń, ale jest lepiej niż mogłoby być. To może od początku. Ferie zaczęłam od zepsucia głośnika w telefonie, tzn. Mateusz go zepsuł wrzucając mnie w śnieg, ale jest dobrze, bo pan Rafał to miszczu jest i mi go naprawił. Później była sobota, moja upragniona, wymarzona sobota. Warszawsko-siatkarska sobota. Sobota pod znakiem Kurka, Jarosza, Ignaczaka, Wlazłego, Redwitza. Pod znakiem mojego kalendarzu z zawodnikami Resovii. Kolejna rzecz którą bardzo bardzo chciałam. Tak jak bardzo chciałam tartę kajmakową Oli, która nam nie wyszła, ale to nic. I tak miałyśmy walentynkowe ciasto i oglądanie najbardziej sfilmowanego filmu na świecie. W poniedziałek spotkałam się z Sajrenką. Objechałyśmy cały Gdańsk i powspominałyśmy BUŁGARIĘ. Jadę tam znowu, tam jest bosko. Od razu mi się przypomina rozmowa ze Spartańską. `Ej Sparta, pojedź ze mną do Bułgarii. tam jest super!` `noo. mówiłaś, że można cały czas chlać.musi być super`. Jak jesteśmy przy chlaniu to jakieś 24h temu miałam niezłą fazę i chyba wtedy już spałam.. A może wstawałam? Jezuuu. Kolejne godziny wyjęte z pamięci. Ale nie no jest spoko. U Kinji było bardzo spoko. Bardzo spoko były też osoby, których nawet Kinja nie znała :D. Dobra domówka nie jest zła. W drugim tygodniu będę miała w ogóle idealne ferie. Tylko teraz żeby przypadkiem nie spotkać jakieś zgrai idiotów, która zepsuje mi humor, który póki co jest super. Brakuje mi tylko paru osób, temperatury powyżej 0 stopni i jakiegoś ogarnięcia żołądka.

środa, 10 lutego 2010

eloszka.

jest dziwnie. dobrze i źle zarazem. długo mnie tu nie było, ale dużo się nie zmieniło. nadal jestem tym samym dzieckiem pecha, które nie w jaki sposób właśnie rozcięło sobie palec. nabyłam trochę nowych doświadczeń w ostatnim tygodniu [o ile nie pamiętanie 2h z własnego życia można tak nazwać]. ostatnio uwielbiam te dni. nic nie robię, mimo że powinnam. po feriach wezmę się za siebie, ale póki co mam jeszcze dwa dni do ferii. a w ferie znajomi, zdjęcia, lenistwo. ah moje słodkie lenistwo. drugi tydzień będzie wspaniały, głównie dlatego że Dawid wróci, Aga wróci, a gówniarz pojedzie na obóz. T.Love wprawia mnie w jeszcze lepszy humor, jutrzejsze zwycięstwo chłopaków też mnie w niego wprawi. a jak wygrają to dostanę lizaka! a niedziele kolejnego lizaka, bo spędzam ją z Olą i obiecała mi lizaka i że zrobi tartę kajmakową <3. mam na nią ochotę odkąd zobaczyłam jej zdjęcie. jest przepyszna [tak, stwierdzam to tylko po zdjęciu]. a w sobotę witaj Warszawo, witajcie SIATKARZE! Kurek, Wlazły, Jarosz <3. na na na na. chcę już ten dzień z tego względu, ale są też powody dlaczego go nie chcę. ale przeżyję, musi być dobrze etc. mam ochotę na cukierki z ciu-ciu, białą kawę i cookie crisps. dziś dużo czasu spędziłam na gadaniu co bym chciała zjeść. głównie dlatego, że Skrzypek na dachu mnie nie zachwycił. dobrze, że na około było pełno ludzi z których można było się nabijać <3.

środa, 27 stycznia 2010

`czekam aż świat zazieleni się na śmierć!`

Nie wiem co się dzieje, ale mam dziwnie dobry humor! Planuje zmiany w swoim nastawieniu do świata, moich zdolności i samej siebie. Póki co nie przejmuję się tym, że pan Figurski robi suuper zdjęcia, bo ja mam przed sobą tyle możliwości, których o nie miał, jak był w moim wieku. Jak będę tak stara jak on to będę lepsza. Gościu uważaj, mówię Ci :d. Rośnie Ci konkurencja. Ale póki co konkurencja rozpacza, że to był jej ostatni dzień w domu, ale miło spędzony :D. Jutro kulig klasowy :DD. Ah i chciałabym ogólnie to piszę tą notkę, bo na fbl nie chciała się wstawić historia Marty Sparty Biedrzyckiej. Uwaga! Cytuję. "spotyka się kobieta i mężczyzna..bardzo się sobie podobają..aby powstało dziecko musi być między nimi wielkie uczucie..wtedy dochodzi do pocałunku..i jak nie jesteś zabezpieczona to zrobi się dziecko..popłynie na dol.po 9 mc urodzi się.btw, możesz wstawić to na fbl XD". Dawno żeśmy się Sparto nie widziały :< W ferie spotykamy się dwa razy :D.

wtorek, 19 stycznia 2010

.

Ostatnio moje nastawienie do wszystkiego jest niesamowite. Nic nie robię, nic mi się nie chce. Nie uczę się ani trochę, prace domowe odrabiam wyrywkowo albo przed lekcją. W domu też nic nie robię. Do tego dzisiejszy dzień dowiódł tego, że nie nadaję się do kontaktów międzyludzkich. Ludzie mnie irytują. W niektórych drażni mnie sposób bycia, w innych to co mówią. Czasami wszystko. Teraz, jak nigdy, zaszyłabym się gdzieś... Marzy mi się domek w lesie albo nad oblodzonym jeziorem. Chwile spokoju... Może ten kulig, kolejny wspaniały pomysł moich rodziców <3, nie jest taki zły? Może powinnam jechać... Jeden dzień beztroski dobrze by mi zrobił. Spokoju bym tam nie miała, bo jakaś 6-8 dzieciaków by tam była, ale sama nie wiem... Muszę się nad tym poważnie zastanowić... Jest dużo za, ale też dużo przeciw kuligowi.. Zobaczymy gdzie on w końcu będzie. I czy w ogóle... Poza tym mam ochotę na lodowisko. I pograć w siatkę. Póki co jestem chora, mama na pewno nie pozwoli mi jutro iść. Mam ochotę na czekoladę i na odrobinę słońca.

wtorek, 12 stycznia 2010

`Za każdym razem gdy czuje, że szczęście jest już blisko mnie ono odwraca się lub przechodzi obojętnie patrząc mi prosto w oczy .`

Myślałam, że mimo wszystko teraz jest dobrze. Tak jak powinno być zawsze. Nic bardziej złudnego. Udaję, a może i nie, że jako tako się trzymam. Zagubiłam się sama w sobie. Nie wiem co jest prawdziwe, a co udawane. Ostatnimi czasy zbyt dużo udaję. Wydaje mi się, że sobą jestem tylko jak spędzam czas z Olą. Wtedy mimo złego nastroju zdarzają się niekontrolowane wybuchy śmiechu, jak wtedy w sobotę [z tego miejsca pozdrawiam Aleksandrę :D]. Za dużo rzeczy mnie irytuje. Za dużo osób działa mi na nerwy. Chciałabym przeczekać najbliższe tygodnie w domu. Pod kołderką z Pierścieniem Ognia do czytania lub inną świetną książkom, ewentualnie oglądając Supernatural. Nie mogę. Muszę się męczyć, stresować, denerwować. Chcę zrobić pstryk palcami i zapomnieć. Wymazać tamten rok, pod tym względem, z pamięci. Bo mimo wszystko tamten rok był udany. Przede wszystkim dzięki temu, że zaczęłam się tak z Olą trzymać. Po drugie BUŁGARIA BUŁGARIA BUŁGARIA! To, że Syrena na nowo pojawiła się w moim życiu, że poznałam Pimpa i Majkę. Ogólnie Bułgaria była jednym ze wspanialszych przeżyć. Wrócę tam jeszcze. Może chociaż to mi się uda, bo w mojej szarej egzystencji mało co mi wychodzi. Wysyłam teraz masę złych fluidów i wiem, że wróci to do mnie ze zdwojoną siłą [tak, wierzę w sekret]. Nie umiem nawet zmieścić się w abonamencie...