wtorek, 13 kwietnia 2010

`everything good in life is either illegal, immoral, or fattening. `

Ostatnimi wszystko co uważam za dobre (dobre dla mnie :D), jest mało moralne. Gdyby moja mama wiedziała o połowie rzeczy, nie wyszłabym z domu do końca życia : o. Chyba przechodzi mi okres na mówienie jej o wszystkim. I tak wie dużo. I mimo tego, że trochę faktów jest przemilczanych, uważam że mam z nią dobrą relacje... Poza tym ja wiem o paru rzeczach, o których ona raczej nie ma zamiaru mi powiedzieć, więc i ona może ma jakąś świadomość o tym co ja ostatnimi czasy wyprawiam, a może raczej o tym czego nie robię. Dziś pierwszy raz od paru tygodni zrobiłam wszystkie lekcje, zrobiłam test [14 DNI DO EGZAMINÓW : o, 17 dni do Grecji, 27 do Wiednia ] i przeczytałam temat do przodu z geografii [:OOOOO]. Muszę się teraz wykazać, bo do mojej 2 do rekrutacji biorą geografię ;f. Jutro też muszę się postarać normalnie chodzić [love U Dawcio.; *], bo nieźle mnie stopa boli i nieźle mi spuchła. Jak zwykle w mojej wspaniałej rodzinie, moje kalectwo jest powodem do śmiechu [Was też kocham]. Wszystko to jest powodem złego humoru, ale wiem że jutro mój nastrój się zmieni. Cieszę się, że to pewne, cieszę się że póki co w miarę się ułożyło. Nadal jestem pełna obaw co do tego. Wiem, że po moim szczękościsku [wspaniała mina zarezerwowana dla mnie i Aleksandry :D] tego nie widać, ale tak jest... W jakimś stopniu moje marzenie się spełnia. Teraz nowym są moje buty, które mama uważa za okropne i nie chce ich kupić :(

niedziela, 4 kwietnia 2010

łoł łoł łoł.

Ostatnio byłam tu przed rekolekcjami, a w rekolekcje się działo! Ja i mój talent do niszczenia wszystkiego spaliliśmy Dawidowi dywan, dzień później dobre vixowanie. Przy okazji bardzo dużo znaczące dla mnie rozmowy (z tego miejsca pozdrawiam Monikę ; d) i zdarzenia. Od tych rekolekcji wszystko jest w miarę okey. Chciałabym żeby było inaczej, ale to już po testach. Po testach będzie wszechobecny chill! Pierwszy tydzień maja = Grecja, drugi = Wiedeń . Wiedeń na który czekam i na który cieszę się jak jasna cholera! Mimo obiekcji mojej mamy i wszystkich moich znajomych, mimo tego tłuczenia się pociągiem (hmm w sumie to nie będzie takie złe ; d), mimo gadania rodziców ile to oni muszą na mnie wydać. Chcę do tego Wiednia! Jak dla mnie już może być 10 maj. Póki co chcę najbliższy piątek. Zakuuupy! O ile się wszystko uda to będę dresiarzem! Chciałabym żeby wszystko było tak proste jak załatwienie sobie dresu do adasia... Ostatnio zaczęło się układać, ale to wszystko jest zbyt piękne. Za bardzo boję się to wszystko stracić... Czaruś mi mówi, że powinnam się cieszyć, że teraz na pewno nie jest najlepiej, że może być lepiej. Ale czy na pewno? Czekałam na to wszystko tyle czasu, że wydaje mi się to nierealne...