środa, 10 marca 2010

bleh.

Myślałam o tylu rzeczach, o których mogłabym tu napisać, ale jak przyszło co do czego to i tak o niczym nie pamiętam. Hm może przede wszystkim moje wahania nastrojów. Niestety wiem od czego to zależy. Hm może bardziej stety? Zresztą póki co za dnia mam super humor, a wieczorami przychodzi załamanie. Tzn. nie zawsze jest dokładnie tak. Dziś byłam super mega hiper wkurzona na p. Lenie i biologię. Chyba jednak skreślę 8LO z mojej listy szkół, które biorę pod uwagę. Nie chcę tego liceum, nie chcę rozstawać się z moimi przyjaciółmi i znajomymi. Z jednej strony cieszę się, że nie będę więcej oglądać niektórych twarzy, ale brak codziennego kontaktu z poszczególnymi osobami mnie dobija. Wiem, że w liceum poznam nowych znajomych, ale mam nadzieję, że nadal będę miała czas dla tej garstki, na której naprawdę mi zależy. Liczę też na to, że znajdę czas dla TURYSTÓW, bo Amolków też mi będzie brakować. Jak już jesteśmy przy kończeniu szkoły, mogę ogłosić dzień mojej klęski = 2.06.2010 = BAL TRZECICH KLAS. Ale będzie wesoło. Zapewne zabiję się na obcasach. Ostatnio tatuś kupił mi śliczne buty, ale ten 10cm obcas jest trochę ponad moje możliwości. Oprócz wysokości obcasów przerasta mnie też szkoła, dlatego od paru dni mam ochotę na porządny chill. Dobrze, że są rekolekcje. Uskutecznimy coś, rozkręcimy vixę do disco dancer'a i będziemy mieli totalnie wylane na księdza, który mówi, że będzie widział, jak kogoś nie będzie. Tsa a świnki latają. Już kolejny raz zauważyłam, że to jest riposta na wszystko. Tak samo jak wytłumaczeniem wszelakich problemów jest to, że komuś stary wbijał do wanny albo to że ktoś ma na bani. Ja, zdecydowanie, mam bardzo, ale to bardzo na bani.

poniedziałek, 1 marca 2010

`he is everything U want, he is everything U need`

Pierwszy męczący dzień w szkole za mną. W sumie nie byłby taki męczący, gdyby nie to że ledwo zaliczyłam pracę klasową z mojej ukochanej fizyki. Usprawiedliwiam się tym, że do rekrutacji nie będzie mi fizyka potrzebna. No właśnie. Już coraz bliżej testów, całego zamieszania z wyborem szkoły.. A ja nadal nie wiem czy jest sens pchać się w realizowanie marzeń, co skończy się pewnie tak, że będę za słaba i żadna gazeta etc. mnie nie będzie chciała. Łatwo panu Czerepukowi mówić żebym uwierzyła w siebie. Jestem dzieckiem przypadku z przypadku. Nic nigdy w moim życiu nie dzieje się tak jakbym oczekiwała. Czasami wychodzi to na dobre, czasami na złe. Zazwyczaj splot wydarzeń zaskakuje mnie samą. Kiedy już myślę, że coś mi się uda, okazuje się to jedną wielką klapą. Chyba mimo wszystko i tak lubię moje życie. Życie największej fajtłapy. Życie zakompleksionego pączka. Życie rozpieszczonego dziecka. Powinnam zacząć coś robić. Coś w związku z egzaminami. Coś w związku z samą sobą. Na moje nieszczęście mi się nie chce.