środa, 17 lutego 2010

`Kiedy umierasz wszyscy Cię kochają`

Ferie póki co bardzo mi się podobają. Trochę odbiegło to wszystko od ogólnych zamierzeń, ale jest lepiej niż mogłoby być. To może od początku. Ferie zaczęłam od zepsucia głośnika w telefonie, tzn. Mateusz go zepsuł wrzucając mnie w śnieg, ale jest dobrze, bo pan Rafał to miszczu jest i mi go naprawił. Później była sobota, moja upragniona, wymarzona sobota. Warszawsko-siatkarska sobota. Sobota pod znakiem Kurka, Jarosza, Ignaczaka, Wlazłego, Redwitza. Pod znakiem mojego kalendarzu z zawodnikami Resovii. Kolejna rzecz którą bardzo bardzo chciałam. Tak jak bardzo chciałam tartę kajmakową Oli, która nam nie wyszła, ale to nic. I tak miałyśmy walentynkowe ciasto i oglądanie najbardziej sfilmowanego filmu na świecie. W poniedziałek spotkałam się z Sajrenką. Objechałyśmy cały Gdańsk i powspominałyśmy BUŁGARIĘ. Jadę tam znowu, tam jest bosko. Od razu mi się przypomina rozmowa ze Spartańską. `Ej Sparta, pojedź ze mną do Bułgarii. tam jest super!` `noo. mówiłaś, że można cały czas chlać.musi być super`. Jak jesteśmy przy chlaniu to jakieś 24h temu miałam niezłą fazę i chyba wtedy już spałam.. A może wstawałam? Jezuuu. Kolejne godziny wyjęte z pamięci. Ale nie no jest spoko. U Kinji było bardzo spoko. Bardzo spoko były też osoby, których nawet Kinja nie znała :D. Dobra domówka nie jest zła. W drugim tygodniu będę miała w ogóle idealne ferie. Tylko teraz żeby przypadkiem nie spotkać jakieś zgrai idiotów, która zepsuje mi humor, który póki co jest super. Brakuje mi tylko paru osób, temperatury powyżej 0 stopni i jakiegoś ogarnięcia żołądka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz