sobota, 30 października 2010

znów mnie łapią wspomnienia.










Tym razem te niemiłe. Nie przypadła mi do gustu zbytnio moja grecka majówka. Liczyłam tylko dni do powrotu. A wracać było warto, bo czekała na mnie wycieczka do Wiednia (miliard serduszek). Od wczoraj znów zaczęłam się trochę sypać na kawałki, ale mam kogoś, kto zlepia mnie do całości. Tą osobą jest mój wspaniały chłopak. Tak. Mogę to otwarcie powiedzieć. Jestem szczęśliwa. Najszczęśliwsza na świecie. I niech już tak zostanie. Poza tym zaczęłam się zastanawiać nad swoimi marzeniami. Warto je zrealizować. Warto mieć tą satysfakcję, że osiągnęło się to, co chciało się osiągnąć. Dlatego aparat znów staje się moim przyjacielem. Nieodstępującym mnie na krok przyjacielem. Sprawdzić się będę miała okazję już we wtorek. W moim ukochanym 2 LO mamy halloween, a ja jako fotograf z ramienia samorządu (milion serduszek) będę robić zdjęcia. Jeszcze się nikomu tym nie chwaliłam, ale i na to przyjdzie czas. A teraz czas na mnie. Rodziców nie ma, więc trzeba posprzątać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz