czwartek, 27 czerwca 2013

bla bla bla.

Był kryzys, chyba jest nadal, a ja się tu nie pojawiłam. Aż dziw bierze. Aktualnie jestem jednym, wielkim strzępkiem nerwów. Jutro wyniki matur, a ja tak naprawdę nie wiem co chcę ze sobą zrobić. Prawo, a może lewo? Nie mam bladego pojęcia czy to jest coś co da mi szansę na późniejszą realizację marzeń. No bo niestety tak to już jest. Najpierw hajs się musi zgadzać, a dopiero potem można robić to co się kocha. W moim przypadku byłoby to posiadanie własnego pensjonatu, baru albo antykwariatu. Jednak żeby to się spełniło muszę być najpierw dzielną panią prawnik. Ale czy jest sens? Czy to jest na pewno to? W sumie nie wiem czy to ma dla mnie jakieś znaczenie. Chcę dojść do swojego celu. Chcę być szczęśliwa. ŁAŁ. Nie wierzę, że to napisałam. Chcę w końcu zrobić dla siebie coś dobrego. Coś co nie spowoduje kolejnego załamania, a raczej pozwoli wyjść na prostą i pozbierać się do kupy. Coś co udowodni wszystkim, ale chyba przede wszystkim mnie samej że jestem czegoś warta. Czegoś więcej niż zrównania z błotem przez wszystkich ludzi, którzy kiedyś coś dla mnie znaczyli i takich, którzy ledwo mnie znają. Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" jest chyba najsłuszniejszym i najprawdziwszym porzekadłem na świecie. Z tego miejsca, chociaż wiem że żadne z Was tego pewnie nie przeczyta, chciałabym Wam podziękować, że byliście i wierzyliście we mnie kiedy ja zabijałam samą siebie, powoli, od środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz