niedziela, 4 kwietnia 2010

łoł łoł łoł.

Ostatnio byłam tu przed rekolekcjami, a w rekolekcje się działo! Ja i mój talent do niszczenia wszystkiego spaliliśmy Dawidowi dywan, dzień później dobre vixowanie. Przy okazji bardzo dużo znaczące dla mnie rozmowy (z tego miejsca pozdrawiam Monikę ; d) i zdarzenia. Od tych rekolekcji wszystko jest w miarę okey. Chciałabym żeby było inaczej, ale to już po testach. Po testach będzie wszechobecny chill! Pierwszy tydzień maja = Grecja, drugi = Wiedeń . Wiedeń na który czekam i na który cieszę się jak jasna cholera! Mimo obiekcji mojej mamy i wszystkich moich znajomych, mimo tego tłuczenia się pociągiem (hmm w sumie to nie będzie takie złe ; d), mimo gadania rodziców ile to oni muszą na mnie wydać. Chcę do tego Wiednia! Jak dla mnie już może być 10 maj. Póki co chcę najbliższy piątek. Zakuuupy! O ile się wszystko uda to będę dresiarzem! Chciałabym żeby wszystko było tak proste jak załatwienie sobie dresu do adasia... Ostatnio zaczęło się układać, ale to wszystko jest zbyt piękne. Za bardzo boję się to wszystko stracić... Czaruś mi mówi, że powinnam się cieszyć, że teraz na pewno nie jest najlepiej, że może być lepiej. Ale czy na pewno? Czekałam na to wszystko tyle czasu, że wydaje mi się to nierealne...

1 komentarz:

  1. zazdroszczę nadchodzących wyjazdów :)
    gdy wszystko idzie po naszej mysli zamiast się cieszyć, zaczynamy sie zastanawiać czemu idzie tak dobrze... bez sensu, bo raz jest dobrze a raz źle i póki idzie dobrze to ciesz sie tym!

    OdpowiedzUsuń